A CZEGO DOTYCZY UTWÓR "SHAKE DOWN"?
DEBBIE HARRY: To pierwszy utwór z nowej płyty. I jest to kawałek...hmmm....rapowy i bardzo
interesujący. To coś na kształt satyrycznego żarciku o tym, jak się żyje w New Jersey.
CHRIS: Ten głos, który pojawia się na początku to Debbie. Wątpię, żeby ktokolwiek się zorientował, a na
płycie chyba nie będzie o tym żadnej wzmianki. Wiedziałeś o tym? Nikt o tym nie wie. Myślę, że
powinniśmy o tym powiedzieć, bo jest to zabawne, że to Debbie.
CHRIS: To specjalna maszynka, która zmienia wysokość głosu. Lubię ten utwór. To prawdziwy kawałek
rapowy, nie tylko inspirowany tym stylem, bo lubimy dobry rap
DEBBIE HARRY: Tak jest.
JIMMIE: Doprawdy? Ja nic o tym nie wiedziałem.
DEBBIE HARRY: Czego nie wiedziałeś?
JIMMIE: Nie wiedziałem, że to jest twój przetworzony głos. Myślałem, że to głos jakiegoś gościa z radia.
DEBBIE HARRY: Nie, nie. Chciałam tam powiedzieć, że jeśli ten uliczny korek przytrafiłby się
naprawdę, to można by w nim tkwić przez tydzień. Jeśli to, co opisałam w tym utworze zdarzyłoby się
naprawdę.
JIMMIE: No tak, ty jesteś z Jersey. Nie wiedziałem tego.
DEBBIE HARRY: To byłby po prostu koniec.
JIMMIE: Super! Widzisz, cały czas coś odkrywamy.
DEBBIE HARRY: Opisałam coś, co właściwie mogłoby cię uwięzić, ograniczyć, wręcz zakneblować.
JIMMIE: To świetna piosenka.
CHRIS: I powinna spodobać się ludziom.
JIMMIE: Dla kogoś, kto siedzi w tym od 20 lat to prawdziwy hit.
DEBBIE HARRY: Szczególnie w tym kraju. Ludziom, którzy tu żyją to odpowiada. Bardzo przypomina
to, co teraz wszędzie słyszy się w radiu, ale w trochę ostrzejszym wymiarze.
OPOWIEDZCIE TERAZ O PIOSENCE "END TO END"
DEBBIE HARRY: Wiem, że może kojarzyć się trochę negatywnie, ale w rzeczywistości jest to piosenka
bardzo pozytywna. Opowiada o zachowywaniu totalnego optymizmu, odłożeniu na chwilę wszystkich
spraw i powiedzeniu sobie: jeszcze nic się dla nas nie kończy, trzeba iść do przodu. To ostateczny sposób
na przetrwanie dnia, czy nocy, albo zapomnienie o wszystkim i życie przez chwilę tak naprawdę.
CLEM: "End To End" to kolejna piosenka sprawdzona już na koncertach, gdzie świetnie dała sobie radę.
Najwyraźniej ta również bardzo się spodobała naszym fanom.
JIMMIE: Została napisana w 1987 roku jako demo. Szukaliśmy z Chrisem materiału na płytę, ale Debbie
ją schowała...
CHRIS: To jeden z moich ulubionych tekstów.
JIMMIE: To bardzo dobry tekst. Chodzi w nim o reinkarnację.
JAK WAM SIĘ UDAŁO TRZYMAĆ RAZEM TAK DŁUGO?
DEBBIE HARRY: Siedzimy w tym biznesie ładny kawałek czasu. Zdarzały nam się wzloty, upadki i
znów wzloty. Myślę, że zanim jeszcze się spotkaliśmy wszyscy mieliśmy silną motywację do działania.
Nasza motywacja nie wynikała ze współpracy tylko z indywidualnej potrzeby każdego z nas. Myślę, że
miało na to wpływ połączenie naszych sukcesów i indywidualnej motywacji.
CHRIS: Granie muzyki jest mocno związane z oczekiwaniami ze strony fanów. Chcą otrzymać od nas
coś bardzo konkretnego. Czują się z nami związani, a my chcemy wszystkich uczynic szczęśliwymi.
CLEM: Zanim to się wszystko zaczęło, zanim się nawet poznaliśmy, mieliśmy już ze sobą wiele
wspólnego pod względem muzycznym.
JAK U WAS PRZEBIEGA PROCES TWORZENIA PIOSENEK?
CHRIS: Praca nad utworem jest dla mnie teraz raczej wewnętrznym procesem. Jest to bardziej projekcja
tego, co się dzieje w mojej głowie niż tego, co słyszę na zewnątrz. Nie próbuję tworzyć czegoś, co jest
podobne do tego co się teraz słyszy. Kiedy piszę piosenkę nie myślę zbytnio o konkretnym stylu. Zwykle
dzieje się tak, że gdy coś dobrze brzmi to tak już zostaje.
DEBBIE HARRY: Sporo myślę o muzykach, którzy koncentrują się na tym, żeby nie słuchać muzyki
kiedy pracują. To może poważnie zakłócać twoją pracę, a nawet w jakiś sposób do niej przeniknąć.
Myślę, że wielu z nas zamyka się przed tym.
DLACZEGO CIESZYCIE SIĘ TAK WIELKĄ POPULARNOŚCIĄ WŚRÓD GEJÓW?
DEBBIE HARRY: Myślę, że nasza popularność w środowisku gejowskim ma wiele wspólnego z naszym
statusem ikony popkultury i cała tą symboliką. To w jakiś sposób wyróżnia, taki łańcuch przypadków. Ja
z początku byłam silnie związana ze sceną rockową. Był kiedyś taki utwór, który nazywaliśmy "Platinum
Blond", który dotyczył wszystkich aktorek - platynowych blondynek ze srebrnego ekranu, tych wielkich
gwiazd i zwykłych starletek. Myślę, że miał on na mnie ogromny wpływ. I nie tylko na mnie. Zdałam
sobie sprawę, że jest to połączenie silnej seksualności z niewinnością i wrażliwością psychiczną. To
powodowało, że wszystkim miękły serca.
CLEM: To było obustronne wspieranie się nas i środowisk gejowskich.
DEBBIE HARRY: Jeśli spojrzymy wstecz okaże się, że czasy, w których odnosiliśmy największe
sukcesy obfitowały w różne wydarzenia. Jak choćby ruch wyzwolenia kobiet, czy walka o
równouprawnienie mniejszości seksualnych. Chodziło o zachowanie własnych poglądów jako części
samego siebie, tego co szanujesz i czujesz. Myślę, że stąd to się wzięło.
CLEM: Poza tym zawsze byliśmy outsiderami, a obnoszenie się z homoseksualizmem, szczególnie 20 lat
temu, automatycznie czyniło cię outsiderem. Może właśnie dlatego gejom odpowiadało to, co robiliśmy.
Tak jak kolesiom z Hells Angels.