- Twoja nowa płyta to "Dream Soldier (Żołnierz marzeń)". Skąd taka nazwa?
- Dla mnie wyraz "żołnierz" wiąże się ze służbą - służbą swoim snom, marzeniom i aspiracjom. O tym opowiada ta płyta, tej zasady trzymam się w życiu prywatnym. Każdy powinien mieć cel i dążyć do jego spełnienia, choć może wymagać to od niego wiele wytrwałości.
- Które piosenki na płycie podobają ci się bardziej niż inne?
- Najbardziej kocham 'Something Special'. Czasami jakiś utwór sam spływa na ciebie, nachodzi twój umysł zupełnie niespodziewanie i w ten sposób narodził się właśnie ten kawałek. Lubię też 'Human', bo świetnie miesza prawdziwe sentymenty z funkowym podkładem. Z kolei w 'Cool Morning' pobrzmiewają harfy i smyki, które uwielbiam. To brzmienie tak nieskrępowane i lekkie, że przywodzi mi na myśl dzikie łono natury.
- Czy podczas nagrywania płyty któreś albumy były dla ciebie szczególnie inspirujące?
- Raczej nie. Kiedy nagrywam w studio staram się nie słuchać płyt innych artystów, nie czuję takiej potrzeby. Staram się kontaktować ze sztuką w inny sposób - chodząc do muzeum, do kina czy nawet spacerując po parku. Wówczas czuję, że żyję.
- Twoi ulubieni artyści?
- Kocham Cata Stephensa, to jeden z moich faworytów. Cenię sobie także Indię Arie i Laylę Hathaway, córkę Donniego Hathawaya - to niesamowita wokalistka. Ostatnio słucham ponadto Coldplaya i Travisa - mają świetne piosenki. Jestem też wielbicielką jazzu. Lubię wszystko, co potrafi wywołać u mnie dreszcz emocji.